Strona główna | Mapa serwisu 
 
Wybór orędzi
Wybór orędzi > cz. 7
13.12.92 r.
Wielu z was nadal jeszcze pieści Ohydę Spustoszenia w najgłębszej sferze swojej duszy. Czyż nie widzicie, że żmija zwodzi was nieustannie w ten sam sposób, w jaki zwiodła Adama i Ewę? Niestrudzenie i zręcznie szatan podsuwa wam myśl, abyście przecięli wszystkie więzy niebieskie, które łączą was ze Mną, waszym Ojcem w Niebie. Uśpił pamięć waszych dusz, aby was doprowadzić do uwierzenia, że nie macie ojca, i stworzył w ten sposób przepaść między wami i Mną, waszym Bogiem. Szatan pragnie was odłączyć ode Mnie i przeciąć pępowinę, która łączy was ze Mną i przez którą wpływają w was Strumienie Życia.

19.06.95 r.
Poddanie Mi się jest czymś, co Mnie urzeka. Choć może się to wydawać surowe, to jest ono Otwarciem, dzięki któremu mogę wejść do twego serca i urzeczywistniać Moją Wolę. Przyjmę twoje poddanie się ze świętą Bojaźnią, podobnie jak przyjmuje się wspaniałą królewską koronę. Wtedy My – Bóg Trójjedyny – przyobleczemy cię Naszą niezwyciężoną świętością w taki sposób, że każdy ślad anarchii, który jeszcze w tobie pozostaje, rozproszy się jak poranna rosa. Zrodzony i odnowiony przez Mojego Ducha, ty, który – ku Mojej wielkiej boleści – przestałeś żyć, będziesz żył na nowo. Wielu umarłych będzie na ciebie patrzeć nie rozumiejąc, że ty, niegdyś umarły, teraz żyjesz i działasz tak, jak My tego chcemy, z bystrością i świętą Bojaźnią.

22.01.90 r.
Nie bój się, pomogę ci. Widzisz? Odnowię cię całkowicie, jeśli zdasz się na Mnie. Przyszedłem aż do twoich drzwi. Jeśli jesteście tu dziś zgromadzeni, aby posłuchać tego, co mówi do was Mój Duch, to dlatego, że Ja tego pragnąłem. Przyszedłem dać ci Nadzieję, przyszedłem dać ci Światło. Nie przyszedłem cię potępić, lecz obudzić, Moje dziecko, i pokazać ci Moje Najświętsze Serce oraz to, Kto jest przed tobą.

28.07.89 r.
Wytrwajcie w Mojej Miłości i przyjmijcie Moje Miłosierdzie. Przypomnijcie sobie, że wszystko zniknie i nic się nie ostanie, że wszystko się wyczerpie pewnego dnia, ale wasza dusza będzie istnieć na zawsze.

2.11.97 r.
(...) Nagle stało się tak, jakby Jezus odwrócił Swe Święte Oblicze i spojrzał na czytelnika, który właśnie czyta te linijki. Jego Twarz była poważna, a Oczy spoglądały przenikliwie na czytelnika. Potem, obejmując mnie Swoim ramieniem i całkowicie ukrywając pod płaszczem, jak ktoś chcący ochronić ofiarę przed każdym atakiem, rzekł:

– Niech serce czytelnika, który przeczytał te stronice otworzy się! Niech jego oczy i jego uszy otworzą się! Aż dotąd nie pojąłeś w pełni Mojego Niebiańskiego Skarbu ani nie doceniłeś w pełni Mojego daru. Wciąż nie wniknąłeś w to, co jest bezcenne, a co Ja ofiarowywałem ci przez wszystkie dni twego życia: wspaniałą łaskę poznania Mnie w głębokim związku oraz kosztowania Mojej Słodyczy i Moich Boskich Pocałunków – wewnętrznie, w weselnej komnacie Mojego Serca. Szczęśliwi ci, którzy Mnie słuchają i otrzymują tę łaskę. Biada tym, którzy w swym nędznym stanie i w swojej skalanej myśli opierają się tej łasce. Pewnego dnia zapłaczą nad swą nędzą.

Dobrze jest spełniać dobre dzieła dla Mnie i wypełniać jakieś pobożne praktyki, jak i czyny miłości, dziękczynienia oraz wynagrodzenia. Jednak byłbym ogromnie przygnębiony, gdybyś umarł nie poznawszy Mnie. Byłbym bardzo zasmucony, gdybyś umarł teraz, zanim Mnie poznasz. Wielu z was jest zajętych codziennymi zadaniami, które podobają Mi się, kiedy je wypełniacie z miłością i zgodnie z Moją Myślą. Wszystko to jednak będzie niepełne, jeśli się nie otworzycie na łaskę i nie przyjmiecie Mojej bliskości. Przyjdźcie zatem i przyjmijcie Moje przyjacielskie towarzystwo, a Ja z wielką radością będę mógł zaprowadzić was do tajemnic i ukrytych sekretów Naszego Serca. Ty i My staniemy się nierozłącznie zjednoczeni w miłości na zawsze i na wieki.

8.07.91 r.
Zbliżcie się do Mnie, nie lękajcie się Mnie. Żaden człowiek nie ma większej miłości niż ten, kto oddaje Życie za swoich przyjaciół. Wy jesteście Moimi przyjaciółmi. Nie mów: "Co mogę powiedzieć? Jak mogę mówić? Od świtu do nocy i od nocy do świtu wzywam, ale nikt nie odpowiada na Moje błagania. Czy ktoś Mnie kiedyś usłyszy?" Mówię ci: Ja, Bóg Żywy, usłyszałem cię. To Ja przychodzę do twojej komnaty z Moim Sercem na Dłoni, aby ci powiedzieć: Kocham cię, Moje dziecko, i przynoszę ci Moje Błogosławieństwa, aby rozkwitły w twoim sercu. Moje dziecko, weź Moje Najświętsze Serce, Ono całe należy do ciebie. Weź to Serce, które cię kocha, nie odrzucaj Go. Jestem Tym, który kocha cię najbardziej.

10.07.92 r. 
Ja jestem zawsze z tobą, aby cię pocieszyć i strzec, jak strzeże się źrenicy oka. Nie mów: "Wokół mnie jest tylko ciemność"' Ja jestem tuż obok ciebie, aby wyprowadzić cię z tej ciemności. Musisz tylko powiedzieć: "przyjdź, Panie!" a Ja przybiegnę do ciebie, Moje dziecko.

10.05.87 r.
Dam  ci znak Mojej Obecności, umiłowana.
– Jezu, jaki znak...? Chcę powiedzieć, gdzie?
– W twoim domu. Udowodnię ci, że jestem obecny.
 
13.05.87 r.
Wczoraj wieczorem wchodziłam po schodach i dochodząc do pierwszego poziomu, nagle zatrzymałam się: odczułam intensywny zapach kadzidła. Zapach ten dochodził aż do drugiego piętra. Byłam zaskoczona. Zapytałam mojego syna, czy nie zapalił środka przeciw komarom, chociaż wcale nie było czuć tego samego zapachu, ale taki jak w kościele. Syn odpowiedział, że nie. Nie zajmując się więcej tym wydarzeniem, zabrałam się do innej pracy. Godzinę później chciałam iść do mojego biura – gdzie przebywam, kiedy piszę – aby poszukać ołówka. Musiałam przejść przez to samo miejsce, gdzie poczułam kadzidło. Przechodząc tamtędy, ponownie zostałam ogarnięta przez ten intensywny i cudowny zapach! Gdy tylko opuszczałam to miejsce, nic już nie czułam. Tylko w tym miejscu, gdzie widziałam Jezusa na Krzyżu.
– O, umiłowana! Kiedy okryłem cię Moją wonnością, błogosławiłem cię w tym samym czasie.
– O, Jezu, to byłeś Ty?!
– Tak, odczuwałaś Moją Obecność. To był Mój Znak. Kadzidło pochodzi ode Mnie.
– Gdybym tylko miała pewność tego wieczoru, że to byłeś Ty!
– Dam ci jeszcze inne znaki Mojej Obecności, Mój kwiecie, bądź jednak czujna. Dalej...
prawdziwezycie@o2.pl